• Działalność edytorska
  • Książki
  • "Zabrzeg i jego mieszkańcy dawniej i dziś na fotografi"

"Zabrzeg i jego mieszkańcy dawniej i dziś na fotografi"

ksiazka15.jpgJózef Wrzoł, Władysław Tyc

Czechowice-Dziedzice - Zabrzeg 1998

To unikalne opracowanie zawiera bardzo bogaty, bo liczący 710 zdjęć zbiór fotografii dokumentujących życie mieszkańców Zabrzega we wszystkich jego przejawach. Zobaczyć można m. in. najciekawsze obiekty przyrodnicze Zabrzega, obiekty sakralne i dokumentację fotograficzną uroczystości kościelnych. Przedstawiono liczne fotografie domów mieszkalnych i obiektów użyteczności publicznej. Szczególnie cenne są zdjęcia zabrzeżan, którzy już odeszli, dawnych mieszkańców wsi, także tych których losy wojenne rzuciły z dala od małej ojczyzny. Wszystkie zdjęcia są szczegółowo opisane stanowiąc w ten sposób cenne źródło historyczne. Autorzy nie ograniczyli się jedynie do zebrania fotografii. Opisali również dzieje Zabrzega w tym historię kościoła pw. św. Józefa, historię szkoły i przedszkola. Specjalny rozdział poświęcili terenom zalanym przez Zaporę Goczałkowicką, dokumentując bezpowrotnie utracone miejsca i ich historię. Zebrali też wiele ciekawostek. Oto fragment, który je opisuje:

CIEKAWOSTKI ZABRZESKIE I ZWYCZAJE
1. Po uruchomieniu kopalni „Silesia” w Dziedzicach i w okresie drążenia chodników i szybów, wykopany urobek - kamień i łupek z przerostami węgla wywożono wagonami do Zabrzega. Wagony rozładowywano wzdłuż linii toru kolejowego w Czarnolesiu. Po zorientowaniu się mieszkańców Zabrzega, że z tego urobku można wybrać dobry węgiel, zaczęto hałdę eksploatować. Kopano doły i jamy do głębokości 2 m, a wybrany węgiel ładowano na przygotowane obok jamy wózki ręczne. Zajęcie to, które uprawiali bezrobotni młodzieńcy i młodzież szkolna starszych klas, nazwano wydobywaniem „bery”. Kopacze sprzedawali urobek mieszkańcom po niższej cenie od ceny sprzedażnej w składzie węgla, co było korzystne i dla bezrobotnych, i dla biedniejszej ludności.

2. W roku 1921 od iskry lokomotywy pociągu, zapalił się las przy trasie linii kolejowej Bogumin-Dziedzice, w rejonie Chybie-Zabrzeg. Panująca susza spowodowała, że ogień rozprzestrzenił się szybko; objął ok. 800 ha lasu księcia Sułkowskiego i przeniósł się na zabudowania Zabrzega. Spaliło się wtedy 14 budynków mieszkalnych, wiele zabudowań gospodarczych wraz z plonami, sprzętem a nawet inwentarzem żywym. Po pożarze, mieszkańcy Zabrzega uporządkowali pogorzelisko, usuwano powalone i na wpół spalone drzewa, wykopywano pniaki i korzenie rosnących tam przed pożarem świerków i sosen. Był to materiał przydatny do palenia w piecach kuchennych i nie tylko. Wiele tego drewna po jego rozdrobnieniu na mniejsze kawałki, zostało użyte przez mieszkańców Zabrzega i okolicznych wsi do wypalania cegły, wykonywanej systemem gospodarczym. Po uporządkowaniu wypalonego terenu lasu, na tym urodzajnym podłożu popiołu drzewnego wyrosła masowo wierzbówka kiprzyca. Roślina ta o długich, wąskich liściach, podobnych do liści niektórych wierzb (stąd pochodzi polska nazwa tej rośliny), jest byliną o łodygach dorastających do 1.2 m wysokości, zakończonych na szczycie stożkowatym gronem karminowych kwiatów, które rozwijają się w lipcu i w sierpniu. W poradniku pszczelarskim tak napisano o tej roślinie: „wierzbówka kiprzyca rośnie na porębach i pogorzeliskach leśnych, nieraz w dużych skupiskach. Należy do najlepszych roślin miododajnych i tam gdzie występuje na większych przestrzeniach, może dać duże zbiory miodu”. Potwierdza to Józef Grygierczyk zamieszkały w Zabrzegu przy ul. Grzybowej Nr 23. Ze swoich chłopięcych lat pamięta on, że jego ojciec Jan 1882-1973 założył wtedy pasiekę i zbiory miodu miał tak duże, że miód przechowywał nie w słojach, lecz w kilkunastu wiadrach i wszystkich wolnych w domu naczyniach. Według opowiadań innych starszych zabrzeżan, falująca na tym pogorzelisku pod wpływem wiatru wierzbówka kiprzyca, sprawiała wrażenie falowania czerwonych płomieni olbrzymiego pożaru, tyle, że bez dymu. W cytowanym poradniku na stronie 124 podano, że; z „1 ha porośniętego wierzbówka wydajność miodu zbieranego przez pszczoły wynosić może do 600 kg”. Oznacza to, że z powierzchni 800 ha wypalonego lasu w Zabrzegu porośniętego wierzbówka ilość miodu możliwa do zebrania z tak dużego areału, mogła wynieść wtedy (800 ha x 600 kg = 480 000 kg).

3. Po pewnym czasie, na wypalonym terenie lasu podjęto pracę nowych nasadzeń drzew szpilkowych. Świerki i sosny szybko rosły wśród młodego lasu brzozowego, wyrastającego z samozasiania. Młodnik lasu brzozowego i świerkowo-sosnowego na podłożu mchu, stanowił doskonałe środowisko dla masowego porastania grzybów, głównie: koźlarza czerwonego i koźlarza babki. Zabrzeskie nazwy tych grzybów to: polok, brzoziak, kozak. Mieszkańcy masowo zbierali grzyby, wokół jednej brzozy rosło co najmniej kilka lub kilkanaście dorodnych czerwonych „poloków”. Grzyby te, oprócz użycia na własne potrzeby, sprzedawane były na jarmarkach w Dziedzicach, w Pszczynie i w Bielsku.

4. Dnia 13 czerwca 1946 r. nawiedziła Zabrzeg potężna burza z huraganem (trąba powietrzna). W lesie obok istniejącej dziś wieży triangulacyjnej grube świerki łamały się w połowie jak zapałki. Z czterech budynków mieszkalnych huragan zerwał dachy i poniósł je na odległość do 500 m. Był wtedy jeden wypadek śmiertelny

5. Po I wojnie światowej, kiedy mężczyźni z Zabrzega, zmobilizowani do wojska austriackiego, zaczęli wracać do swoich domów, rozpowszechniła się wśród mieszkańców gra w „taroka”. Była to gra popularna w Austrii, rozpowszechniona przez Austriaków wśród żołnierzy różnych narodowości. Oprócz popularności tej gry w samej Austrii, a zwłaszcza w Wiedniu, gra w taroka przyjęła się na Śląsku Cieszyńskim i na Morawach zwłaszcza kiedy w Czechosłowacji powstały wytwórnie, kart do gry w „taroka” i tam można się było w te karty zaopatrzyć. Tak jak na Górnym Śląsku popularna jest gra w„skata”, tak na Śląsku Cieszyńskim jest nią gra w „taroka”

6. Dnia 21 marca 1998 r. odbyły się w sali Ochotniczej Straży Pożarnej w Zabrzegu pierwsze Mistrzostwa Polski gry w taroka pod patronatem burmistrza Czechowic-Dziedzic inż. Jana Bergera Na zawody te przyjechało 40 zawodników: z Bronowa, Bestwiny, Brzeszcz, Czechowic-Dziedzic, Ligoty, Skoczowa, Zabrzega, a także pięciu z Czech, z miejscowości Orłowa.

7. Zabrzeg i w ogóle cały „Żabi kraj” nawiedzany był prawie co roku przez powodzie. Rozlewające się szeroko poza koryto wody rzeki Wisły porywały ze sobą ławice ryb, które, gdy woda zaczęła wracać do koryt niekiedy nie zdążyły wrócić do rzeki i pozostawały w zagłębieniach terenu oraz w rowach i potokach. Po jednej z takich powodzi w 1934 roku Zabrzega złowili w potoku „Leśnicy” suma, którego załadowano na wóz chłopski do tzw. „gnojnic”. Sum był tak długi, że jego ogon podczas jazdy wozem dotykał drogi. Suma zawieziono do Bielska i sprzedano tam jednej z restauracji.

8. Zabrzeg, kiedy rzeka Wisła w latach 1742-1918 była granicą między Prusami (Cesarstwem Niemieckim), a Austrią (Austro-Węgrami) odwiedzany był przez mieszkańców osiedlonych po lewej stronie Wisły czyli w Prusach. Częstymi gośćmi byli pensjonariusze leczący się w Goczałkowicach-Zdrój u. Przeprawiał ich na austriacki brzeg Wisły promem „na przewozie” przewoźnik Jan Kuś. Później kierowali się na posiłek do gospody. Właściciel gospody - Żyd Zygfryd Gichner - miał umowę z gospodarzem mieszkającym nad samą Wisłą, że będzie stale przechowywał w skrzyni, przywiązanej liną do pala wbitego na brzegu, zapas szlachetnych ryb, jak szczupaki, liny, karpie, węgorze, okonie. Skrzynia przywiązana na linie pływała po wodzie, a jej wieko zamykane było na kłódkę. W razie odwiedzin restauracji przez letników, restaurator posyłał gońca do gospodarza z poleceniem, jakie i ile ryb ma wydobyć ze skrzyni i przesłać gońcem do gospody. W zależności od życzenia klientów, gospodzki serwował im świeżo sporządzoną pieczeń z ryby.

9. Rzeka Wisła, oprócz szkód, które wyrządzała w czasach powodzi, dawała mieszkańcom Zabrzega pewne korzyści, w postaci użyźniania pól urodzajnym namułem i wspaniałego piasku, nanoszonego prądem rzeki. Piasek ten, idealnie czysty, nadawał się doskonale do wykonywania szlachetnych tynków wewnętrznych. Wiele fur tego piasku, gospodarze posiadający zaprzęgi konne, zawieźli do Bielska i Białej w czasie ich intensywnej rozbudowy.

10. W pierwszych latach okupacji hitlerowskiej, Górnośląska Spółka Budowlana z Katowic zatrudniała w Zabrzegu brygadę 5 ludzi do prac leśnych. Praca polegała na obcinaniu gałęzi wszystkich rosnących tu brzóz. Gałęzie obcinano maczetami, drobne gałęzie wiązano w bale, wywożono na stację kolejową w Zabrzegu i tam na rampie załadowczej ładowano do wagonów. Przypuszcza się, że obcięte gałązki mioteł brzozowych wywożono do wytwórni mioteł brzozowych.

11. Z okresu, kiedy Śląsk Cieszyński i „Żabi kraj” były w granicach cesarstwa Austrii zachowały się dwa kamienie.
Na pierwszym podana jest odległość do Wiednia 322 km.
Drugi kamień był kamieniem granicznym na rzece Wiśle pomiędzy Prusami (później Cesarstwem Niemieckim) a Cesarstwem Austriackim w latach od 1742-1918. Od zakończenia l wojny światowej, gdy granice zostały zmienione, przestał on pełnić swoją dotychczasową rolę. Kamień ten długie lata przeleżał na posesji Jana Kusia. Odkryty w roku 1997, gdy doceniono jego wartość historyczną, przeniesiony i ustawiony został na cmentarzu w Zabrzegu.

12. W okresie, kiedy nadleśniczym w lasach księcia Sułkowskiego był w Zabrzegu Franciszek Butscher, w latach 1926-1928 nawiedziła młode lasy świerkowe plaga gąsienic, zżerających igliwie młodych świerków. Sułkowski zarządził zbieranie gąsienic za odpłatnością - 2 halerze za 5 gąsienic. Nadleśniczy ogłosił w szkole warunki odpłatności za zebrane gąsienice. Młodzież szkolna - prawie wszyscy chłopcy - zgłosiła się do zbiórki a nadleśniczy wyznaczył jej rejony szczególnie zagrożone, Franciszek Butscher osobiście odbierał naczynia z zebranymi gąsienicami, przeliczał je i wypłacał każdemu należną zapłatę. Chłopcy, aby pochwalić się w domu, ile zapracowali pieniędzy u nadleśniczego, tak sprytnie urządzali się, że po przeliczeniu gąsienic, zdołali przemycić policzone gąsienice kolegom stojącym w kolejce za drzwiami. W ten sposób, nabierali nadleśniczego, który za jedną gąsienicę płacił dzieciom kilka razy. Ale że była ogólna bieda, a książę Sułkowski - bardzo bogaty, oni zaś otrzymane pieniądze oddawali matce, to mamy nadzieję, że przewinienie będzie im odpuszczone.

13. Jako ciekawostkę dla czytelników zmotoryzowanych podajemy ilość samochodów w Zabrzegu od 1939 r. w przedziałach 10-letnich, na roku 1997 kończąc.
w 1939 roku ilość samochodów 1
w 1950 roku                                2
w 1960 roku                                6
w 1970 roku                              30
w 1980 roku                             203
w 1990 roku                             525
w 1997 roku                             1013 (w tym 338 dostawczych i ciężarowych).

ZWYCZAJE
1. Starsi mieszkańcy Zabrzega podczas suszenia trawy zważali na to, aby nikt z suszących nie odwrócił grabi zębami w niebo, gdyż mogło to sprowadzić deszcz.
2. Grzybiarze zabrzescy, po znalezieniu grzyba w lesie, wymawiali coś w rodzaju zaklęcia „bez uroku”, co przynosiło dalsze szczęście w zbieraniu grzybów.
3. W czasie pracy w polu, jeżeli dzwoni dzwon na „Anioł Pański”, rolnik przerywa pracę, zdejmuje nakrycie głowy i odmawia modlitwę „Anioł Pański”.
4. Przed wyruszeniem z domu mówi się domownikom; „z Bogiem”.
5. Przed odkrojeniem „piętki” z bochenka chleba, czyni się na chlebie nożem znak krzyża.
6. W razie upadku chleba, podnosi się chleb i całuje, jakby go przepraszając.
7. Przed i po spożyciu posiłku przy stole żegna się znakiem krzyża.

„POWIARKI”"
Według Kroniki Parafialnej „Powiarki", czyli zwyczaje w Zabrzegu w XVIII-XX wieku były następujące:
1. Utopce - w południe, gdy dzwony dzwonią, wychodzą utopce z rzeki, wieszają po gałęziach drzew różnokolorowe wstążki, czatują i wabią nieostrożnych ludzi na głęboką wodę do plosów i topią.
2. Szukanie utopionego - brano szaflik (drewnianą miednicę), wkładano do niego bochenek chleba, do którego wstawiano zapaloną świecę i puszczano szaflik na wodę. Gdzie szaflik się zatrzymał, tam miał być utopiony.
3. Zmory - nawiedzały ludzi, przechodząc przez drzwi dziurką od klucza. Siadały na piersi i dusiły, morzyły. Należało przypilnować przechodzenia zmory przez dziurkę, podstawić pod dziurkę słomkę i szybko przeciąć słomkę nożyczkami - zmora wtedy ginęła.
4. Duchy - o północy było niebezpiecznie chodzić na drogach, chodnikach i przez mostki. Czatowały bowiem na śmiałków duchy w postaci ogromnych psów, kotów t postaci z kopytami. Należało wtedy zrobić znak krzyża, znak święconą kredą lub wyjąć różaniec, a zjawa znikała.
5. Wodzenie - w nocy, podczas gęstej mgły idącego (najczęściej pijanego człowieka), nocnica wodziła przez mokradła, zarośla nawet całą noc. Dopiero przy świtaniu nikła, a człowiek zdumiewał się, gdzie się znalazł i wracał do domu utytłany w błocie, z podrapaną gębą.
6. Pasienie krowy - kiedy krowę wypędzano po raz pierwszy na pastwisko, pasterz dostawał ugotowane jajko, które miał trzykrotnie przetoczyć pod krową po to, aby dawała dużo mleka i nie chorowała. Przypuszczamy, że pasterz po przetoczeniu jajka pod krową po raz trzeci, dostał apetytu, skorupkę wyrzucił, a jajko zjadł. Gdy pasterz późno wypędzał krowy, oblewano go wodą, aby nie spał; inni pasterze śpiewali wtedy na całe gardło- „ a ten pasterz (wymieniano nazwisko) ospały jest”.
7. Pobaby - późną jesienią i w zimie panny i kawalerowie przychodzili do siedlaków i młócili zboże za poczęstunek. Po ukończeniu młócki u jednego, przechodzili do drugiego. Młócka kończyła się zabawą.
8. Szkubaczki - Późną zimą zbierały się kobiet i darły pierze dla przyszłej młoduchy. Starsi opowiadali o starych dziejach, najczęściej o duchach i straszydłach. Po koniec przychodzili kawalerowie i zaczynała się zabawa.”
ksiazka15_01.jpg
ksiazka15_02.jpg
 
ksiazka15_03.jpg